Dzisiejszy dzień przyniósł nam iście zimową aurę. Najpierw prawdziwa śnieżyca, a potem ładne rozjaśnienie. Pejzaż w Krynkach i wokół miasteczka stał się bajkowy. Nasunęło nam to sentymentalne wspomnienia. Wspomnienia kuligu, dzwonków janczarów (u nas zwanych “szeraszory”), zapach potu końskiego i ślady płozów sań rysujących się na pobielałych połaciach kryńskich uliczek i dróg wiejskich.
Dziś konie mechaniczne czasem zawodzą w zaspach, a kiedyś konik brnął po brzuch w śniegu i nie było dla niego to problemem. Czasem tylko woźnica i pasażerowie lądowali w śniegu, kiedy sanie się wywracały….
Ech, to były czasy… 🙂 /L.J./